Do napisania tego wpisu zainspirowała mnie lektura wstępu do książki Mony Chollet „Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet”. Szczególnie zaskoczył mnie krótki ustęp dotyczący twórczości kilku szesnastowiecznych artystów z północnej Europy.
„Podszyta nienawiścią obsesja niektórych malarzy (Quentin Massys, Hans Baldung, Niklaus Manuel) […] na punkcie starych kobiet daje się wyjaśnić rozwijającym się w owej epoce kultem młodości oraz faktem, że kobiety już wówczas żyły dłużej od mężczyzn”

Opis ten dotyczy sposobu przedstawiania kobiecego ciała i pojawia się w kontekście powstających wówczas wizerunków czarownic. Do tej grupy dodałabym jeszcze Albrechta Dürera, którego rycina Czarownica z ok. 1500 roku wpisuje się w omawiany przez autorkę problem i prezentuje jeden z pierwszych nowożytnych wizerunków wiedźmy. Artysta zainspirował się zapewne ludowymi opowieściami o nadprzyrodzonych zdolnościach czarownic, które miały zdobyć poprzez pakt z siłami nieczystymi.

Hans Baldung zwany Grien (ok. 1484-1545) uznawany jest za jednego z najzdolniejszych uczniów Albrechta Dürera. Pochodził z rodziny akademików i intelektualistów, jako artysta otrzymywał zamówienia głównie od intelektualnej elity Strasbourga. Obok tematyki religijnej, ważne miejsce w jego twórczości zajmują przedstawienia czarownic. Trudno jednoznacznie określić, co leżało u podstaw tego zainteresowania. Jednak z całą pewnością czasy w których żył, dostarczały artyście wiele inspiracji.
W 1487 został wydany Młot na czarownice (Malleus Maleficarum) Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera, którego popularność przerosła wszelkie oczekiwania. Książka oferowała wiele „praktycznych” porad jak rozpoznać i unicestwić czarownice, i była traktowana jak swoisty podręcznik w procesach o czary (do dziś przez Google określana jest jako literatura faktu (sic!)). Również pojawienie się reformacji, wraz z jej dosłownym odczytywaniem Pisma Świętego, wpłynęło na wzrost zainteresowania podejrzeniami o czary – w myśl zawartego w Starym Testamencie nakazu, by „nie pozwalać żyć czarownicy” (Wj 22, 17). Te zjawiska szły w parze ze ściśle folklorystycznym traktowaniem postaci wiedźmy znanej z opowieści ludowych. Wizje rzucania uroków, latania nago na miotle i spółkowania z szatanem zapładniały ówczesną wyobraźnię. Wydaje się, że właśnie z tych ostatnich Baldung czerpał najwięcej inspiracji.

Na niezwykłym drzeworycie wykonanym w technice chiaroscuro, ukazany został sabat czarownic, jakim go sobie wyobrażano – zgromadzenie nagich kobiet w różnym wieku, które w ustronnym miejscu odprawiają swoje czary. Część z nich siedzi wokół garnka, w którym warzy się magiczna mikstura, pozostałe unoszą się ponad tą grupą. Jedna z nich dosiada kozła, jadąc na nim na wspak, zupełnie jak stara wiedźma na rycinie nauczyciela Baldunga – Dürera. Dostrzegamy tu kobiety w różnym wieku i o różnej wiotkości skóry.
Baldung wykorzystał tę właściwość ciała przy zobrazowaniu siedmiu etapów życia kobiety. Zmiany fizyczności zostały przez niego powiązane z wchodzeniem w kolejne stadia życia, wynikające również z macierzyństwa. Kobiety, jeśli dożywały starości, najczęściej miały za sobą kilka do kilkunastu porodów i ograniczone możliwości wspomagania jędrności skóry. Ukazywanie tego na obrazach niekoniecznie musiało się wiązać z nienawistną obsesją.
W nieco innym kontekście stara kobieta pojawia się u Quentina Massysa (1466–1530). W odróżnieniu od wspomnianych wcześniej artystów, pochodził nie z Niemiec a z Niderlandów. Jego twórczość to przede wszystkim obrazy o tematyce religijnej. Chollet zapewne powołuje się na jedno z jego najbardziej rozpoznawalnych, choć unikatowych, dzieł – Starą kobietę znaną również jako Brzydka księżna.

Ukazuje on w przerysowany sposób postać starej i dość brzydkiej kobiety, eksponującej swoje nadwątlone przez czas wdzięki. Jej suknia jest mocno wydekoltowana, w dłoni trzyma kwiat, będący jeszcze w pąku. Symbolizuje on zarazem wiek dojrzewania, jak i obietnicę wierności i gotowości wejścia w związek małżeński. Artysta zastosował groteskowe ujęcie – świadomie nawiązał do konwencji portretu narzeczeńskiego, podkreślając jednocześnie wiek portretowanej. Dobitnie świadczy o tym strój kobiety, który nawiązuje do mody dworu burgundzkiego sprzed ponad wieku. Mamy tu zatem do czynienia z archaizacją działającą na usługach satyry. Postać starej kobiety nie jest portretem konkretnej osoby, a figurą uosabiającą brak zdrowego rozsądku, działania wbrew przyjętym zasadom i jako taka jest ośmieszona.
Aby lepiej zrozumieć alegoryczny wymiar tego groteskowego ujęcia, warto sięgnąć do Pochwały głupoty Erazma z Rotterdamu. Ten wielce ceniony myśliciel w jednym z rozdziałów ironicznie opisuje leciwe kobiety, które pomimo wieku, wciąż odgrywają kokietki i eksponują swoje odstręczające, obwisłe biusty. Należy pamiętać, że w swoim dziele nie szczędzi złośliwości żadnej grupie społecznej. Opis ten jednak odsłania rąbek mizoginii, przed którą nie uchronił się nawet wielki humanista, a która była powszechna we współczesnych mu czasach.
Wciąż zastanawia mnie sformułowanie Chollet o „podszytej nienawiścią obsesji u niektórych malarzy na punkcie starych kobiet”. Z jednej strony zgadzam się, że starzenie się kobiet w żadnych czasach nie było przedstawiane pozytywnie, było powodem do śmieszności. Zawsze wiązało się ono z utratą najmocniejszego oręża w świecie zdominowanym przez mężczyzn – atrakcyjnego wyglądu. Z drugiej jednak strony – stare kobiece ciało jest efektem rzeczywistego upływu czasu, jego zmiana jest nieunikniona, a artyści powinni je ukazywać tak samo jak każdy inny element rzeczywistości. Jedyne co je wartościuje to kontekst, w jakim jest ono umieszczane i to z nim należy się rozprawiać.
Visits: 28