Zastanawialiście się kiedyś, jak powstają opowieści, które opowiadamy sobie samym? Co wpływa na to, jak kształtują się one w naszym umyśle? I jaki ma to wpływ na poznawanie przez nas świata? Chciałabym dziś zaproponować Wam ćwiczenie z patrzenia. Coś na kształt testu Rorschacha, tylko materiał będzie mniej abstrakcyjny. Spójrzcie proszę na obraz poniżej i uchwyćcie pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi Wam do głowy odnośnie przedstawionego na nim mężczyzny. Jak myślicie, kim on jest? Jaką zajmuje pozycję w społeczeństwie? Jakie odebrał wykształcenie?

Podejrzewam, że większość z Was w swoich odpowiedziach podała takie określenia jak arystokrata, dworzanin, może dyplomata czy artysta. Czy komuś z Was przyszło na myśl nazwanie go niewolnikiem?
Juan de Pareja urodził się w 1606 w Antequera w prowincji Malaga jako syn Hiszpana i niewolnicy Zulemy. Sam stanowił własność rodziny Velázqueza, a od 1631 zatrudniony był jako pomocnik w pracowni malarza. Niewolnictwo w Hiszpanii było zjawiskiem powszechnym, Sewilla – w której zaczynał swoją karierę Velázquez – była jednym z głównych centrów handlu niewolnikami na Półwysep Iberyjski oraz do obu Ameryk. Zaskakujące, że przy tak znaczącej obecności czarnoskórych niewolników, ich reprezentacja w hiszpańskim malarstwie była znikoma. Zmienił to dopiero Velázquez, wybierając czarnoskóre postaci na bohaterów scen rodzajowych.

Velázquez malując portret Juana de Pareja dokonał świadomego wyboru. Portret jako gatunek stanowi wizytówkę uwiecznionej postaci, ma zarazem ukazać jej indywidualność, jak i oddać najlepszą wersję jej samej. Jest jak motto, którym chce opisać się jego bohater. Ma trafiać do widza od pierwszego wejrzenia. Na portrecie z 1650 Pareja na pewno nie wygląda na niewolnika. Jest wytwornym dworzaninem, arystokratą pewnie rzucającym wyzwanie spojrzeniem. Przyjrzyjmy się co sprawiło, że Juan de Pareja, zniewolony współpracownik Velázqueza, w naszych oczach stał się don Juanem.
Ludzki mózg poznając rzeczywistość, poszukuje jak najkrótszych ścieżek do przetwarzania danych. Najchętniej przyporządkowuje nowe elementy do znanych już etykietek. I tak określony kolor skóry, ułożenie ciała czy strój mogą uruchamiać konkretne ciągi znaczeń w mózgu. Velázquez wykorzystał pozę kojarzoną z gentiluomo, znaną między innymi z portretów Tycjana, do rozbrojenia (hiszpańskiego) wyobrażenia o osobach czarnoskórych. Juan de Pareja ukazany został jako główny i jedyny bohater obrazu. Śmiało spogląda nam w oczy, jego męską urodę podkreślają bujne włosy oraz biel koronkowego kołnierzyka kontrastująca z czekoladowym odcieniem jego karnacji. Jest wcieleniem dżentelmena.

Tycjan, Mężczyzna z błękitnym rękawem, ok. 1510, National Gallery w Londynie. ©
Portret Juana de Pareja powstał w Rzymie, poza Hiszpanią. Trudno jednoznacznie orzec, jakie były motywacje artysty – wyraz buntu przeciwko sztywnym ramom obyczajowym w Hiszpanii, promocja swoich umiejętności, a może chęć zaimponowania rzymskiej elicie artystów i humanistów. Zapewne wszystko po trochu. Juan de Pareja niedługo po namalowaniu obrazu został przez Velázqueza wyzwolony, doskonalił dalej swoje umiejętności w rzemiośle malarskim, by po śmierci mistrza zostać samodzielnym artystą. To jak widzimy go dziś, zawdzięczamy przede wszystkim temu sugestywnemu portretowi.
Czy bez znajomości tych faktów bylibyście w stanie wyczytać choć część prawdy o postaci przedstawionej na portrecie? Nasze ćwiczenie z początku dało odpowiedź raczej negatywną. Przy poznawaniu nowych obrazów, zanim wydamy o nich zdecydowany osąd, warto ustalić fakty i dotrzeć do ich prawdziwej opowieści. Velázquez odwołał się do przyzwyczajeń widzów, by ich zwieść przy ocenie portretowanego. I odniósł sukces w swoim podstępie.

Visits: 6