W Zamku Królewskim na Wawelu trwa właśnie wystawa “Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921” (więcej omówień wystaw tutaj). Zapewne każdy z Was słyszał kiedyś o arrasach z Wawelu, ale śmiem podejrzewać, że niewielu potrafiłoby powiedzieć o nich coś więcej. Zwłaszcza, że współcześnie nie cenimy już zbytnio dzieł sztuki tkackiej, choć onegdaj to one osiągały najwyższe ceny pośród zamawianych dzieł sztuki.
NAZWA
Zanim opowiem Wam o wawelskich arrasach uwaga wstępna o nazewnictwie. Jeśli chcielibyście zabłysnąć znawstwem to wszelkie jednostronne tkaniny zdobione różnorodnymi motywami, przeznaczone do dekoracji ścian, nazywamy tapiseriami. Ich przykłady możemy odnaleźć już w starożytnym Egipcie, jak i w Chinach czy Peru. Od XIV wieku jedną z najbardziej rozpoznawalnych manufaktur wytwarzających tapiserie była ta działająca we francuskim Arras. Stąd przyjęła się polska nazwa – arrasy, którą zwyczajowo stosuje się właśnie do tapiserii z Wawelu. Ostatnim, wymiennie stosowanym określeniem, jest gobelin. Termin ten powinien być używany do wyrobów powstałych od 2. połowy XVII wieku w paryskiej manufakturze należącej do rodziny Gobelin, która została przekształcona w manufakturę królewską. Jeśli jednak w rozmowie ze znajomymi używacie wymiennie tych określeń, to tym lepiej – znaczy to, że znacie je wszystkie!
ARRASY
Wracając jednak na Wawel. Tamtejsze arrasy zostały utkane na zamówienie króla Zygmunta Augusta, ostatniego Jagiellona, w latach 1550–1560 w warsztatach w Brukseli. Była to wówczas światowa metropolia sztuki tapiseryjnej. Najwięksi artyści tworzyli tam kartony (czyli szkice z kompozycją), które później stanowiły wzory dla tkaczy. Zespół około 160 tapiserii przeznaczonych do dekoracji sal Zamku Królewskiego na Wawelu, to największy tego typu komplet, jaki kiedykolwiek powstał dla jednego zleceniodawcy. Tkaniny wykonano z wełny i jedwabiu oraz z nici srebrnych i srebrnych złoconych, co znacząco wpłynęło na koszt zamówienia. Obejmowało ono monumentalne tkaniny z dekoracją figuralną ze scenami z Księgi Rodzaju, werdiury z przedstawieniami zwierząt ukazanymi w krajobrazie (stąd ich oddzielna nazwa od francuskiego verde czyli zielony), a także niewielkich rozmiarów obicia mebli oraz tkaniny do dekoracji wnęk okiennych. Większość z nich mamy okazję zobaczyć na Wawelu do 31 października 2021 roku, potem część z nich powróci w bezpieczne miejsce.
Autorem kartonów do tapiserii ze scenami biblijnymi był Michiel I Coxcie (1499-1592), uznany malarz, projektant witraży, a także niezwykle utalentowany kopista dzieł mistrzów niderlandzkich XV wieku. Tradycyjnie uważany jest za ucznia Barenda van Orleya (między 1487 a 1491-1541), również uznanego twórcy kartonów do tapiserii. W rodzinnym kraju Coxcie zyskał przydomek „Rafael flamandzki”, a w Italii uchodził za tego, który przeniósł do Flandrii włoską manierę malowania. W połowie wieku XVI stał się najbardziej rozpoznawalnym projektantem kartonów dla brukselskich manufaktur tkackich. Jego autorstwo w odniesieniu do zamówionej przez Zygmunta Augusta serii biblijnej potwierdzają wielkie obrazy olejne eksponowane w Wiedniu i Madrycie, będące przetworzeniami wawelskich projektów. Kompozycje wawelskich arrasów, wykorzystujące inspiracje sztuką antyczną, stanowią najbardziej italianizujące dzieła w dorobku Coxciego jako kartonisty.
WERDIURY
Więcej informacji o całej serii i zamówieniu możecie znaleźć w powyższym filmie przygotowanym przy okazji wystawy. Ja chciałabym podzielić się z Wami moimi dwiema fascynacjami. Pierwsza to werdiury – czyli takie tapiserie na których przeważa fauna i flora. Urzekło mnie bogactwo rozmaitych typów zwierząt prawdziwych i fantastycznych. Twórcy inspirowali się nie tylko pracami największych artystów, ale także bestiariuszami, kompendiami florystycznymi i zoologicznymi. Dzięki czemu możemy dziś cieszyć oczy różnorodnością stworzenia. Wyobrażam sobie jak niesamowite wrażenie musiały robić te arrasy, kiedy można było podziwiać je przez dłuższy czas przebywając z nimi w jednym pomieszczeniu. Poniżej kilka moich ulubionych przykładów.
STAN ZACHOWANIA
Wystawa porusza również problem walki o poprawę stanu zachowania arrasów. Wymaga to ogromnej pracy konserwatorów, zmagających się ze skutkami uszkodzeń i zniszczeń, które stały się udziałem tapiserii w ciągu ich burzliwych dziejów. Po trzecim rozbiorze Polski w 1795 roku, kolekcję Zygmuntowskich arrasów zagrabiono do Rosji. Powróciły do Polski w 1921 roku w wyniku traktatu pokojowego zawartego wówczas w Rydze. Akt ten, kończący zwycięską dla Polski wojnę z Rosją Sowiecką, umożliwił rewindykację tysięcy dzieł sztuki i dóbr kultury, wywiezionych w wyniku rozbiorów do carskiej Rosji. Drugi powrót na Wawel miał miejsce w 1961 roku. Królewskie tapiserie zostały bowiem zabezpieczone wobec zagrożeń drugiej wojny światowej i dotarły do Kanady. Wtedy też rozpoczął się wieloletni proces konserwacji tapiserii, który trwa do dziś. Na wystawie możecie zobaczyć, że nie wszystkie tkaniny są w pełni reprezentacyjnej formie
Zwróćcie dokładnie uwagę na te dwa zdjęcia arrasów. Jeden👆🏽ma lekko wyblakłe czerwone tło, na którym umieszczono królewski inicjał oraz dekorację w typie groteski. Ta sama kompozycja tyle, że w lustrzanym odbiciu widoczna jest na drugim zdjęciu 👇🏽. Tylko, że jej kolory są dużo żywsze. To dlatego, że patrzymy na rewers czyli “lewą stronę” tapiserii. Tę, która nie była wystawiona na działanie promieni słonecznych, zatem zachowała barwę zbliżoną do oryginalnej.
MATERIAŁY
Twórcy wystawy dali widzom unikatową okazję do zapoznania się z barwnikami używanymi do barwienia nici. Jak możecie się domyślać, wszystkie są pochodzenia naturalnego. Niestety są też one podatne na blaknięcie pod wpływem promieni słonecznych. Do barwienia używano m.in. rezedy żółtawej, żółtego drzewa, indygo, łupin orzechów włoskich, galasów oraz koszenili (na zdjęciu 👇🏽 w słojach, od lewej). Wykorzystywano również rozmaite zaprawy do tkanin, które ułatwiały przyjmowanie barwników przez farbowane włókna oraz pozwalały na uzyskanie różnych efektów kolorystycznych. Mogły nimi być np. sól gorzka, siarczan miedzi lub ałun (na zdjęciu 👇🏽 w butelkach, od lewej). Obok nich umieszczono wełnę, kokony jedwabników oraz włókna lniane służące do wytwarzania przędzy. To niezwykłe, że z tak prostych składników można wyczarować arrasy!
ARRASY NA WAWELU
Jeśli będziecie w Krakowie do końca października, koniecznie wybierzcie się na wystawę poświęconą arrasom. Ekspozycja wprowadza widza również w atmosferę samych wnętrz zamkowych, gdzie możemy podziwiać arrasy w ich miejscu przeznaczenia. Sale zamkowe są odświętnie ozdobione tapiseriami, tak jak to czyniono niegdyś na wyjątkowe okazje.
P. S. Jeśli jesteście zainteresowani dziejami arrasów w trakcie tułaczki wojennej, to koniecznie zobaczcie film animowany, przygotowany w ramach projektu Muzeum Utracone.
Visits: 107